top of page

BLOGUJ Z KSIĄŻNICĄ

  • Bogumiła Celer

Fotografia z szuflady (kilka słów o Alinie Szapocznikow)

Zaktualizowano: 17 cze 2020

Tym razem nasze kroki skierujemy do pracowni Władysława Kościelniaka znajdującej się w naszej bibliotece. Dużo mówi się o jego grafikach, jednak szuflady w pracowni wypełnione są także (oprócz grafik) niezliczoną ilością fotografii. Są to fotografie rodzinne, fotografie dokumentujące ważne wydarzenia mające miejsce w Kaliszu, także mnóstwo zdjęć z podróży. Dziś Waszą uwagę chcemy skierować na Alinę Szapocznikow, również kaliszankę, której zdjęcie zachowało się w pracowni Kościelniaka.


Na fotografii Alina Szapocznikow w swojej pracowni, prawdopodobnie lata 60. XX wieku, na odwrocie zdjęcia znajduje się pieczątka artysty.


W jaki sposób zdjęcie trafiło do zbiorów artysty? Czy Kościelniak miał szczęście poznać osobiście wybitną artystkę? Nie znamy odpowiedzi. Zdjęcie sugeruje nam jednak, że był zainteresowany jej twórczością.

Alina Szapocznikow (1927–1973) urodzona w Kaliszu jest jedną z najważniejszych powojennych polskich artystek i najoryginalniejszych rzeźbiarek XX wieku.

Polecamy Wam dwie książki wydane przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i wydawnictwo Karakter. Pierwsza to Marka Beylina, biograficzna opowieść o artystce „Ferwor. Życie Aliny Szapocznikow” (2015). Najważniejsze, choć nie jedyne odsłony tej pasjonującej opowieści to przedwojenny Kalisz i Pabianice, łódzkie getto, obozy, niemal nietknięta wojną Praga, Warszawa realnego socjalizmu i odwilży, rewolucyjny Paryż, Nowy Jork lat siedemdziesiątych. Przez karty książki przewijają się postaci krytyków i artystów, z którymi Szapocznikow była związana, poznajemy jej przyjaciół, m.in. Wojciecha Fangora, Marcela Duchampa, Rolanda Topora, Niki de Saint-Phalle, i jej dwie wielkie miłości: Ryszarda Stanisławskiego i Romana Cieślewicza.

Druga książka to niepublikowana dotąd korespondencja między artystką i znakomitym krytykiem sztuki, wieloletnim dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi – „Kroją mi się piękne sprawy. Listy Aliny Szapocznikow i Ryszarda Stanisławskiego 1948–1971”. Jeden z recenzentów pisał: „Tych listów nie czytamy przecież z czystego voyeryzmu, ale by w nich wypatrzeć duszę pięknej osoby i czegoś się z niej dowiedzieć – wyczytać coś o nas samych.” Każdego z nas poruszy z pewnością przy lekturze listów coś innego.


Nie potrafię oprzeć się pokusie przytoczenia choć kilku fragmentów. Alina Szapocznikow pisała do Ryszarda Stanisławskiego:

„Życie jest krótkie, jest piękne, o ile potrafi być szczere, prawdziwe i silne, nie cukierkowato sentymentalne.”

„Zawsze, zawsze i stale trzeba zaczynać od nowa.”

„Są takie rzeczy, które męczą, które przychodzą do głowy tylko w niektórych ciemnych godzinach nocy, a których w biały dzień powiedzieć się nawet nie śmie. (...). Ten „dorosły” już krytycyzm, który nie pozwala na przeprowadzenie wielu rzeczy po prostu ze strachu, że nie będą dobre, dość godne itd. Tak samo, aby stworzyć coś w sztuce, trzeba mieć odwagę dziecka, bo i tam nic nie jest na pewno dobre, trzeba tylko odważyć się przeprowadzić to - nawet najniemożliwsze, najbardziej niedorzeczne, co powstaje w umyśle i sercu. Tylko nie patrzeć na to co „inni powiedzą”, „jak to będzie wyglądać” itd., tylko konsekwentnie mówić prawdę, bez zaślepienia szukać tego, co doprawdy hoduje się w swym sercu.”


Polecamy nagranie z promocji książki z udziałem m.in. Andrzeja Wajdy, który miał szczęście przyjaźnić się z artystką.



82 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page